sobota, 5 kwietnia 2014

OGŁOSZENIE!

Zmiana planów!
Oddaję opowiadanie w ręce Madzi, która i tak cały czas nad tym bacznie czuwała :D Mimo to, będę miała nad tym oko :)
Blog zostanie usunięty, a opowiadanie będzie kontynuowane na blogu :
www.hapiepiclove.blogspot.com

niedziela, 16 marca 2014

Cz.6 ♥


Wiem, że nic nie dawałam ale naprawdę teraz jest szalony okres!
Dzięki tym, którzy cały czas tutaj zerkają :D Niebawem będę miała więcej czasu, ponieważ już chociaż skończę prawko.. ;]
Miłego czytania!


Chyba nie do końca wierzyłem w to co widziałem. Stałem tuż obok babci, która bez słowa zaczęła ściskać Hanę. Co miałem zrobić? Zareagować, żeby przestała i ją puściła? Przecież wiadomo, że nie mogłem tak postąpić.
- To jest Hana Goldberg, koleżanka z pracy.- dodałem, mimo iż chyba nikt z tutaj obecnych mnie nie słuchał.
Byłem pewien, że blondynka będzie na mnie za to wszystko wściekła, lecz o dziwo była spokojna. Rozmawiała o czymś z moją babcią, od czasu do czasu zerkając tylko dyskretnie w moją stronę. Ale się narobiło!
- Piotruś nigdy nie przyprowadził do domu żadnej kobiety.- mówiła dalej swoje staruszka, podczas gdy Hana cała oblała się rumieńcem.
Świetnie. Jeszcze brakowało tego żeby moja ukochana babcia zaczęła opowiadać jakieś stare dzieje z mojego życia!
- Babciu, musimy się zbierać.- powiedziałem, chyba do samego siebie bo nikt mnie nie słuchał.
Koniec końców się poddałem. Zdjąłem tylko kurtkę i poszedłem do kuchni. Postawiłem z tego wszystkiego wodę na herbatę, ponieważ jak nigdy czułem się bezradny. Oparłem się o blat, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. Z tej pozycji miałem dobry punkt do obserwowania blondynki. Kiedy się cieszyła za każdym razem ze słów mojej babci, mi samemu na twarzy pojawiał się olbrzymi uśmiech. Co on miała takiego w sobie? W sumie mało mnie to interesowało, ponieważ to tylko zakład…- Musiałem to sobie w kółko powtarzać, by nie zrobić jakiejś głupiej rzeczy.
Najgorsze jednak było to, że z każdą chwilą ta cała Hana tylko bardziej mnie intrygowała. Jej usta były idealne. Sylwetka wyśmienita… To, jak mruży oczy podczas uśmiechu po prostu zwala mnie z nóg. Nigdy żadna kobieta tak na mnie nie działała jak ona. Nigdy też żadna mi się nie opierała, jak ona…
- Chcecie coś do picia?- krzyknąłem z kuchni, starając się być głośniejszy od gwizdu czajnika.
- Zaparz nam jakąś herbatkę.- odparła szczerze babcia, pokazując Hanie by w końcu usiadła.
„No to się zacznie”..- pomyślałem od razu, widząc już co kombinuje moja urocza babunia!
Minęło chyba ponad dwie godziny, kiedy babcia odpuściła. Streściła Hanie chyba wszystko co wydarzyło się w moim życiu. To jak przeprowadziliśmy się razem do nowego miasta i jak zmieniłem pracę. Nie umknęło jej także powiedzenie o studiach, jak i o tym jaki kiedyś byłem niegrzeczny.
- Piotruś, bądź dobry dla Hany. To świetna dziewczyna.- dodała jeszcze babcia, nim zamknęła się w swojej sypialni.
Teraz nastała nowość, ponieważ to ja się cały zaczerwieniłem! Nigdy nie lubiłem takich nietypowych sytuacji, a ta to już była wyjątkowo irracjonalna.
Czekałem aż blondynka zacznie mi swoje wywody, lecz ona dalej milczała. Też dobrze. Kiedy była w pokoju babcia to nie zamykała jej się buzia, a teraz nie odzywa się ani słowem.
- No to chyba już poznałaś moją dziewczynę.- wypaliłem jak zawsze  bez namysłu, przez co potem żałowałem.- Przepraszam za babcię.- dodałem już nieco spokojniej.
Dopiero na te słowa Hana się ocknęła. Spojrzała na mnie niemym wzrokiem i już wiedziałem, że zaraz co nieco usłyszę!
- Dlaczego ukrywasz przed wszystkimi to, że nie mieszkasz sam?- zapytała od tak, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- A myślisz, że by mi uwierzyli, że zajmuje się babcią? Zgaduję, że mają o mnie inną opinię.- nagle urwałem w pół słowa..- Ale zaraz. Skąd wiesz, że to ukrywam?
- Chociażby stąd, że Twoja babcia wspominała, że nigdy tutaj nikogo nie przyprowadzasz. A z tego co wiem i co słyszałam to na relacje z kobietami nie możesz narzekać bo masz w czym wybierać.
Coś tak poczułem, że naszedł czas by wcielić do życia mój plan zdobycia blondynki. Albo mi się wydawało, albo dzięki tej wizycie trochę się do mnie przekonała! Postanowiłem od razu wykorzystać chwilę i okazję by zawrócić jej w głowie.
- Owszem nie mogę narzekać, ale teraz w głowie mam tylko jedną osobę.
- Doprawdy?- odparła lekko zaintrygowana. Coś czułem, że dzisiaj mam u niej szansę.
- Jeszcze żadna kobieta nie zawróciła mi tak mocno w głowie jak Ty.- wypaliłem po krótkiej chwili.
Cierpliwie czekałem na reakcje blondynki, lecz ona milczała. Myślałem, że po takim wyznaniu od razu będzie moja, lecz się myliłem. Jednak z początku dobrze myślałem, że jest ona dobrym wyzwaniem.
- Odwieziesz mnie do domu?- zapytała, wstając z kanapy jak gdyby nigdy nic.
Teraz to albo mi się wydawało, albo ona postanowiła dyktować warunki…
- Jasne.- odparłem robiąc przy tym dobrą minę do złej gry.
Kiedy jechaliśmy samochodem żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Staliśmy już na ostatnim skrzyżowaniu w sporym korku, przez co zrobiło mi się gorąco. Chciałem zmniejszyć ogrzewanie więc wyciągnąłem rękę zupełnie jak blondynka. Niby przypadkiem się dotknęliśmy, a moje ciało przeszedł dreszcz. W jednej chwili popatrzyłem na nią zdziwiony i tylko zgadywałem, że ona poczuła się podobnie spoglądając na mnie cała zmieszana.
- Myślę, że dużo osób się myli na Twój temat.- było to jej pierwsze zdanie skierowane w moją stroną, od czasu kiedy wyszliśmy z mieszkania.
- Czemu?
- Bo starasz się pokazać wszystkim dookoła jaki to Ty jesteś dobry,fajny, wytrzymały i samowystarczalny, a w głębi duszy jesteś słaby.
- Słaby?!- aż prychnąłem pod nosem, wrzucając bieg by ruszyć z miejsca.
- Słaby, w sensie uczuciowy i wrażliwy.
- Chyba się mylisz.- odparłem lekko poirytowany.
Co ona sobie wyobrażała? Nie wiedziała o mnie nic, a już snuła jakieś niedorzeczne refleksje… Może jednak zabolało mnie to, że po części miała rację?
- Mówisz, że się mylę.- blondynka uśmiechnęła się tylko szerzej pod nosem.- To dlatego wymyślałeś dzisiaj jakieś romantyczne schadzki, by tylko mi coś udowodnić?
- Nie muszę Ci nic udowadniać.- odpowiedziałem znowu nadąsany, parkując samochód przed chyba jej blokiem.- Jesteśmy na miejscu.- dodałem, gasząc silnik i w końcu odwracając się twarzą w jej stronę.
- Faktycznie nie musisz, bo nie miałbyś szans.
- Tak, tak. Jasne.- odruchowo przewróciłem oczami, mierząc ją spod byka.
Czy ona musiała być tak pewna siebie i tak cholernie działać mi na nerwy? Naprawdę nosiło mnie w tej chwili, jak mało kiedy.
- Osoby na pokaz mnie nie interesują.- dodała jeszcze, łapiąc za klamkę od drzwi.
- Na pokaz?- teraz to przegięła!
- No a nie? Przecież Ty chcesz mnie poderwać by tylko zadziałać Przemkowi na nerwy i pokazać wszystkim innym, że to dla Ciebie żaden problem.
- Nie wiem o czym mówisz.
- No jasne.- teraz to ona przewróciła oczami, patrząc na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
W sumie to nie wiedziałem co powiedzieć, ponieważ blondynka powiedziała prawdę. Nieświadomie lub świadomie, ale powiedziała. Musiałem jakoś zareagować, ponieważ moje szanse u niej znowu słabły.
Musiałem zacząć kłamać?
- Czyli nawet jeśli naprawdę byś mi się podobała to nie mam u Ciebie szans?- zapytałem udając lekko skruszony głos.
- Niestety.- odpowiedziała, wzruszając ramionami.
- W takim razie już nie mam na co dłużej czekać.- szepnąłem pod nosem, odpinając pasy.
- Co Ty robisz?- dociekała blondynka nie spuszczając ze mnie wzroku.
Udałem, że nie słyszę tego pytania. Nachyliłem się nad nią tak szybko, że sam siebie zaskoczyłem zwinnością. Dzieliło mnie od niej raptem kilka centymetrów. Byłem pewien, że od razu odskoczy, lecz ona tego nie zrobiła. Wręcz przeciwnie przymknęła oczy, jakby tylko czekała na to, aż ją pocałuję.
Teraz dotarło do mnie to, że kłamie. Wcale nie jestem dla niej taki obojętny, skoro na to czeka! Skoro tak ze mną sobie pokrywa, to odpłacę się tym samym.
Mimo, że kusiło mnie by poczuć te jej malinowe usta to tego nie zrobiłem. Nachyliłem się tylko nad jej uchem, by szepnąć..- Dobranoc.
W tym samym czasie otworzyłem drzwi od jej strony, pokazując dwuznacznie by już wysiadła.
Kiedy z powrotem oparłem się w fotelu jej mina była bezcenna. Sfrustrowana i rozczarowana, a w dodatku wściekła.
Spojrzała na mnie jeszcze z niedowierzaniem, po czym bez słowa wysiadła z samochodu trzaskając drzwiami.
Teraz to już tylko byłem pewien, że jej się jednak podobam!


KOMENTUJCIE, UDOSTĘPNIAJCIE I CZYTAJCIE! ♥

sobota, 1 marca 2014

Cz.5 ♥


Awaria kompa, matura, prawko. Trochę się zebrało i dlatego nie miałam nawet czasu tutaj zaglądnąć. Obiecuję jednak poprawę! :D
Czytajcie <3


Byłem w ogromnym szoku widząc tutaj swoją  „kobietę”? Jak bowiem inaczej można nazwać osobę z którą się tylko i wyłącznie sypia? Na pewno nie dziewczyną. Zmierzyłem ją chyba aż nadto, ponieważ w jednej chwili zrobiła się cała czerwona.
- Co tutaj robisz?- zapytałem oschle, nie udając nawet zdziwienia jakie malowało się na mojej twarzy.
- Wydzwaniałeś całą noc i w dodatku sąsiadka mówiła, że na chama dobijałeś się do drzwi?- odparła pytaniem na pytanie Kamila również mierząc mnie wzrokiem.
Wiedziałem, że przez to co powiedziała jestem już skreślony u blondynki. Jak to bowiem wyglądało? Dostałem teoretycznie wczoraj od niej kosza i już pobiegłem do innej by się jakoś pocieszyć. W sumie może to i dobrze, że nie zastałem w domu Kamili… Od niechcenia spojrzałem na Hanę, która miała dość specyficzny wyraz twarzy. Ni to było zadowolona, ni to była wściekła. Jednak już z początku dobrze myślałem o niej, mówiąc że nie jest taką łatwą kobietą.
- Powodzenia.- rzuciła na odchodne Hana, wychodząc z lekarskiego.
Może gdyby i nie Kamila to poszedłbym za nią, a tak… Przecież musiałem zostać, by i u niej sobie nie nagrabić.
- Miałem wczoraj do Ciebie sprawę, ale to już nieważne.- wymyśliłem w końcu jakąś drętwą wymówkę, biorąc do ręki karty pacjentów.- Coś jeszcze? Bo jeżeli nie to wybacz, ale jestem w pracy.- dodałem już nieco bardziej sarkastycznie, piorunując kobietę wzrokiem.
Jak mogłem jej inaczej powiedzieć by po prostu sobie stąd poszła? Chyba bardziej bezpośrednio się już nie da, nieprawdaż?
- Przemyśl sobie Piotrze o co Ci chodzi i czego Ty w końcu chcesz.- odparła oburzona Kamila również wychodząc z pomieszczenia.
Na własne życzenie zostałem teraz sam. Czy jest mi szkoda? Chyba nie. Co gorsza na pytanie Kamili odnośnie tego czego chce, nasuwa mi się tylko jedna, jedyna myśl.- Hana. Jakoś po dzisiejszym dniu tylko bardziej mnie zaintrygowała. Może i była wkurzająca i aż nadto pewna siebie, ale właśnie to jest w niej inne. Nie jest jakąś szarą myszką, z którą można robić co się chce. Jak dla mnie, jest to spory plus.
W końcu złapałem za kartę Kariny, udając się w końcu w odwiedziny do swojej ulubionej pacjentki!
Kiedy przemierzałem korytarz jak zawsze nie mogłem zostać pominięty przez pielęgniarki, które od tak skierowały mnie do izby przyjęć.
Dyżur skończyłem na tym, że zakładałem jakieś drętwe opatrunki młodym chłopakom, którym zachciało się bawić zapałkami. Całe szczęście oparzenia były słabe, więc śmiało odesłałem ich do domów.
Byłem właśnie w lekarskim gdzie się przebierałem, kiedy coś błysnęło mi w oknie. Od niechcenia podszedłem i delikatnie uniosłem żaluzję by dokładnie zobaczyć co tam się dzieje. Oczywiście na pierwszy rzut oka rzuciła mi się ta cała Hana, wchodząc z Wiki i Agatą do rezydentów.
Zapewne chodziło o to całe przyjęcie z okazji jej przyjazdu. Prawdę powiedziawszy byłem dzisiaj wręcz skonany, a mimo to udałem się prosto do rezydentów. Zobaczenie bezcennej, zdziwionej i wściekłej miny Przemka będzie warte przemęczenia się jeszcze kilku godzin!
Głupio mi było pójść tak z pustymi rękoma, więc musiałem zajść jeszcze do jakiegoś sklepu po dobre whisky. Po wczorajszych atrakcjach jakoś odechciało mi się w zupełności wina. Pukając do drzwi rezydentów rozmyślałem jedynie o blondynce. Gdyby nie ten głupi zakład to nie robiłbym już z siebie debila, a tak nie mam wyjścia. Jeszcze ta dzisiejsza scena z Kamilą… Właśnie przez to nie mogłem doczekać się spotkania z Haną! Ciekawiła mnie po prostu jej reakcja na to wszystko i tyle.
- Już myślałam, że nie przyjdziesz!- krzyknęła entuzjastycznie Consalida, wpuszczając mnie do środka.
- Chyba teraz są już wszyscy.- dodała jeszcze Wiki do kogoś za mną.
Z czystej ciekawości obróciłem się przez ramię. 
Tak jak myślałem, rudowłosa mówiła to do Hany… Kiedy Wiki odeszła nieopodal do Adama, bez nawet chwili zastanowienia podszedłem do blondynki.
- Witaj na pokładzie.- powiedziałem wesoło, czym samego siebie zaskoczyłem. Z początku przymuliłem, przez co dopiero po chwili wręczyłem Hanie whisky.
- Ponoć dobry rocznik.- dodałem jeszcze by przerwać tą monotonną ciszę.
Nie mogłem jej teraz jakoś rozszyfrować. Niby się uśmiechała, ale spojrzenie miała jakieś puste i aż nadto wygasłe. Impreza z jej okazji i nie ma humoru? Trochę słabo, nieprawdaż?
- Jeżeli mam być szczera to jest to moje ulubione whisky.- powiedziała w końcu blondynka dalej bez większego entuzjazmu.
- Coś się stało?- zapytałem mimo, iż nie powinienem.
Tak naprawdę nawet się nie znamy, nawet nie wiem czy się lubimy, a ja już się wtrącam i panoszę. Mocno skarciłem się za to w myślach!
- Dużo ludzi, impreza niespodzianka…- przemówiła Hana kątem oka zerkając na innych poruszających się w rytm muzyki w salonie…- To nie dla mnie.- dodała, znowu tak charakterystycznie przewracając oczami.
Od razu nasunęła mi się myśl, że robi to słodko. Czy ze mną naprawdę jest już tak źle? Jeśli tak, to wielka szkoda. Może będzie chociaż warto zwariować na jej punkcie!
- No to już mamy jedną cechę wspólną.- uśmiechnąłem się znowu dwuznacznie na nią spoglądając.- Chodźmy.- dodałem jeszcze, otwierając drzwi wejściowe.
Widziałem jak dziewczyna walczy sama z sobą czy pójść czy nie, lecz w końcu wymiękła! Wyszła z mieszkania, wcześniej odkładając whisky na komodę.
- Myślisz, że nikt się nie zorientuję że mnie nie ma? Przecież to niby moja impreza.
- Takich imprez przerobiłem już wiele i uwierz mi, że za godzinę żadne z nich nie będzie pamiętało tego wieczoru.- aż się dziwiłem, że jako tako klei nam się rozmowa. Wymiana zdań w porównaniu z wczoraj, a z dzisiaj jest wręcz nieporównywalna!
- To dokąd mnie prowadzisz?- zapytała blondynka nieco badając grunt, kiedy stanęliśmy na parkingu.
- Znam jedno fajne, ciche miejsce.- odparłem wymyślając.
Przecież ja nie znam takich miejsc! No chyba, że moją sypialnię, ale to nie na teraz.
- Myślisz, że wsiądę do samochodu faceta, którego nawet nie znam ?- blondynka nie dawała za wygraną.
Przez chwilę naprawdę pomyślałem, że jej nie przekonam. Kiedy zobaczyłem w oknie Adasia, wiedziałem, że muszę wziąć sprawę w swoje ręce. Jeżeli teraz zobaczy, że uda mi się zabrać gdzieś Hanę to zakład będzie mój. Perspektywa zwycięstwa jak zawsze przyniosła mi wiele nowych pomysłów!
Miałem już zacząć wymyślać jakieś inne bajeczki, kiedy nagle zadzwonił mój telefon.
- Przepraszam.- odparłem nieco spięty spoglądając na wyświetlacz.
Jak się okazało była to sąsiadka. Dzwoniła w imieniu babci, która ponoć pilnie mnie potrzebowała.
Chyba nikogo to nie zdziwi, że stało się to dla mnie priorytetem?
- Muszę lecieć.- dodałem już strasznie rozkojarzony, patrząc to na Hanę to na Adama w oknie.
- Rozumiem, że dziewczyna wzywa.
- Nie mam dziewczyny.- odparłem jeszcze na odchodne, otwierając drzwi od samochodu.
- No wiem, wiem widziałam dzisiaj.- blondynka tylko wzruszyła ramionami udając obojętność.
Coś mnie pokusiło, ponieważ ja tego tak wcale nie odebrałem!
- Jeżeli mi nie wierzysz to wsiadaj.- rzuciłem pewien siebie.
Nawet przez myśl mi nie przeszło, że blondynka wsiądzie do mojego samochodu! Jeszcze to, jak się wcześniej upierała… I co miałem teraz zrobić?
Przecież musiałem jechać do domu, a jej wyprosić nie mogłem bo wtedy byłby koniec.
W końcu bez słowa odpaliłem silnik, ruszając niemalże z piskiem opon ze szpitalnego parkingu.
Miałem olbrzymie obiekcje czy brać ze sobą Hane, czy też nie ale w końcu innego pomysłu nie brałem pod uwagę… Z resztą w tej chwili najważniejsza była dla mnie babcia, a wszystko inne to już po prostu drobne szczegóły.
Kiedy zaparkowałem przed klatką i zgasiłem silnik od razu spojrzałem na Hanę, która niemalże badała mnie wzrokiem.
- Nie wiedziałam, że będziesz zdolny do tego by wywieść mnie do swojego mieszkania.
- Siła wyższa.- odparłem od tak, wysiadając z samochodu.- Idziesz czy czekasz?- dodałem, naprawdę wychodząc z siebie.
Bałem się o babcie i tyle. Była ona jedyną moją rodziną i to zapewne przez to tak panikowałem. Wcześniej bowiem takowe sytuacje nie miały wcale miejsca.
- No przecież muszę sprawdzić czy kłamiesz.- Hana odpięła pasy, po czym również wysiadła.
Tym zachowaniem zaskoczyła mnie już nieziemsko! Tak się zarzekała, a tu proszę.
Wchodziliśmy bardzo szybko schodami, ponieważ nawet nie miałem cierpliwości by czekać na windę. Kiedy szukałem chaotycznie po kieszeniach kluczy, kątem oka spojrzałem na blondynkę, która również nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Coś się stało?- zapytała się po raz pierwszy tak naprawdę poważnie.
Nic już nie odpowiedziałem tylko otworzyłem drzwi. Wpadłem do mieszkania jak oparzony, nawet na chwilę zapominając o obecności blondynki.
Wszystkie światła w mieszkaniu były pozapalane, co mnie tylko bardziej zdziwiło. Kiedy wszedłem do salonu zobaczyłem siedzącą w fotelu babcię, trzymającą w rękach jakieś pudełko.
- Piotruś!- krzyknęła staruszka niezmiernie uradowana moją osobą.
Kiedy jednak jej spojrzenie zrobiło się aż nadto zdziwione, sam obejrzałem się przez ramię. No tak…- Hana. I jak ja teraz to wszystko im wytłumaczę?
- Babciu co się dzieje? Dlaczego Pani Jadzia do mnie dzwoniła zaniepokojona żebym przyjechał?
Kobieta tylko odłożyła trzymane w dłoniach pudełko na stół, wstając z krzesła.
- Teraz to może poczekać.- babcia szeroko uśmiechnęła się w stronę Hany, czym mnie tylko bardziej zaskoczyła.- Lepiej mi powiedz kogo tak pięknego przyprowadziłeś do naszego domu?- zapytała zadowolona jak i zdziwiona, robiąc krok w stronę blondynki. Mina Hany również była bezcenna!

KOOOMENTUJCIE!
Im więcej komentarzy tym będzie szybciej next :)
- Jak Hana zareaguje na to wszystko?!

piątek, 14 lutego 2014

Cz.4 ♥


Trochę nie miałam w tym tygodniu czasu, ale myślę, że warto czekać mimo wszystko na nexty! ;)
Ps. Obchodzicie walentynki?


Operacja trwała przeszło trzy godziny i może przez tego cholernego kaca byłem strasznie zmęczony! Jeszcze ta blondynka… Przez to, że była taka wyniosła po prostu nie mogłem się skupić na swojej robocie, co nigdy mi się nie zdarza. Może po prostu stresowałem się tym, że założyłem się z Adamem o coś, co jest wręcz nierealne? Jak mam ją niby poderwać, skoro na kilometr widać, że ta cała Hana nie jest mną nawet zainteresowana. Miałem sprzeczne myśli i to nawet bardzo.
Wyszliśmy z bloku by się przebrać, lecz jedyne co nam wtedy towarzyszyło to cisza.
- Dobra robota.- powiedziała wbrew moim oczekiwaniom pierwsza blondynka, rzucając rzeczy do kubła na śmieci.
- Zapomniałaś dodać „błaźnie”.- odparłem z sarkazmem, sam nie wiem czemu.
Takim zachowaniem na pewno się do niej nie zbliżę i tego byłem jednego pewien. Czemu więc w takim razie zachowywałem się dalej jak nadąsane dziecko?
- Nie wiedziałam, że tutaj pracujesz.
- Doprawdy?- byłem tak poirytowany tym jej wywyższaniem się, że nawet nie mogłem na nią patrzeć. Śmiechu warte, skoro wczoraj wyobrażałem ją sobie nawet czasami w mojej sypialni. Już sam siebie nie rozumiałem…
- A z tym błaznem to się tak nie unoś, po prostu powiedziałam to, co myślałam.
- W takim razie koniec tematu…- odparłem nie panując nad samym sobą, wychodząc z dobrym hukiem z bloku.
Na korytarzu spotkałem jeszcze Adama, lecz nawet się nie zatrzymałem by z nim porozmawiać. Jeszcze brakowałoby tego, by zaczął mi truć odnośnie tej całej Hany! Miałem dość tej irracjonalnej sytuacji po same dziurki w nosie. Dosłownie.
Udałem się do lekarskiego, by choć tam w spokoju napić się filiżanki kawy. Bez przygód także się nie mogło obejść, ponieważ ta cała machina musiała się zaciąć. Zostawiłem w końcu to wszystko w tym olbrzymim nieładzie udając się do bufetu. Może chociaż tam dostanę filiżankę cudownej kofeiny?
Po drodze do bufetu spotkałem Wiktorię. Albo mi się zdawało, albo faktycznie mieli coś z Adamem do siebie, ponieważ rudowłosa zaczęła mnie wypytywać o jakieś fakty z życia Krajewskiego. Trochę mnie to zdziwiło, czego nawet nie ukrywałem.
Wchodziliśmy właśnie do bufetu, gdzie na wstępie zobaczyłem Zapałę w towarzystwie blondynki. Musiałem specjalnie udać, że ich nie widzę, bo na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru robiło mi się strasznie głupio.
- Dwa razy espresso, bez cukru.- powiedziałem do Pani Marii, całkowicie starając się ignorować tamtych dwojga.
- Co to się stało, że Doktor Gawryło pozwoli mi się napić ze sobą kawy?- zażartowała Wiki, czym i mi nieco poprawiła humor.
- Jestem dzisiaj tak skacowany, że jest mi wszystko jedno.- nawet wzruszyłem ramionami, udając, że nic mnie to nie robi.
Wtedy też odbierałem dwie filiżanki kawy, czując na sobie czyjś wzrok. Obróciłem się nawet przez ramię i wtedy faktycznie zobaczyłem, jak ta cała blondynka się mi przygląda. Czy ona naprawdę chciała za wszelką cenę wyprowadzić mnie z równowagi? Jeśli tak, to mogła być z siebie dumna, bo ledwo już wytrzymywałem.
W końcu usiedliśmy z Wiki przy jedynym wolnym stoliku. Jak na złość zająłem takie miejsce, że siedziałem niemalże na wprost Hany. Po prostu świetnie!
- To co robisz dzisiaj wieczorem?- dopytywała Wiki, kiedy to ja nie spuszczałem wzroku z blondynki.
- W zasadzie to nie mam żadnych planów.
- No to już masz!- rudowłosa zaczęła się uśmiechać od ucha do ucha, przez co choć raz spojrzałem w jej stronę.
- Wieczorem u rezydentów jest organizowana impreza, co prawda przez Przemka z okazji przyjazdu jego siostry.- mówiła dalej Wiktoria, mimo iż wcale o to nie prosiłem.
- Jakiej siostry znowu?- zapytałem choć troszkę zaintrygowany.
Po chwili ponownie złapałem kontakt wzrokowy z blondynką. Kiedy ta uśmiechnęła się do mnie krzywo, miałem ochotę stąd wyjść. Naprawdę!
- To Ty nic nie wiesz?- Wiki już poczuła się zaszczycona, móc przekazać mi jakiegoś newsa.- Ta nowa z ginekologii to siostra Zapały.
- Hana?- zapytałem zdumiony, spoglądając już tylko dwuznacznie na blondynkę.
- No tak. Czemu Cię to tak dziwi?- dopytywała zdziwiona Consalida, podążając za moim wzrokiem.- Wy się już znacie?
- Miałem z nią rano operację.- odparłem w sumie nawet nie wymyślając. Przecież nie będę się chwalił tym, że zeszłego wieczoru dostałem od niej kosza!
- Jakoś ona dziwnie na Ciebie patrzy.- stwierdziła rudowłosa, popijając przy tym łyk espresso.
- Dziwnie?
- No tak. Tak jakby chciała Cię zabić.
- To akurat już wiem nie od dzisiaj.- powiedziałem sam do siebie pod nosem, lecz jak na złość nie umknęło to uwadze Wiki.
- O czymś nie wiem?- zapytała się Consalida takim głosem, że wiedziałem, iż zaraz dostanę od niej jakąś reprymendę…
- To chyba ja powinienem o to zapytać. Jak tam Adam? Udał się wczorajszy wieczór?
- Skąd o tym wiesz?- tym razem to Wiki wyglądała na zmieszaną.
- Zauważyłem jak w skowronkach wychodziliście ze szpitala.
- Przyjaźnimy się…- odparła już strasznie zdenerwowana Wiki, do końca wypijając kawę.
- Zapewne tak samo, jak myśmy się kiedyś przyjaźnili, nieprawdaż?- może i byłem chamski, ale inaczej dzisiaj nie mogłem. To wszystko wyprowadzało mnie po prostu z równowagi.
- O co Ci chodzi Piotr?
- Mi? O nic.- aż prychnąłem pod nosem, widząc jak w rudowłosej rośnie złość.
- Sam chciałeś, by nasze relacje prywatne nie łączyły się z zawodowymi, więc teraz nie wypominaj mi tego.
- Nie wypominam.
- To o co Ci chodzi?
- Możesz wziąć swojego przyjaciela z bufetu?- zapytałem od tak, wskazując na Przemka. Kiedy Wiki zrozumiała o co mi chodzi, tylko bardziej się poirytowała.
- Dlaczego mam Ci pomagać w wyrywaniu kolejnych panienek, skoro nawet tego nie doceniasz.- Consalida chciała już wstać z miejsca, lecz wtedy delikatnie złapałem ją za rękę.
- Proszę…- dodałem jeszcze, spoglądając koleżance prosto w oczy.
Wiki tylko głośno westchnęła, po czym podeszła do stolika Przemka i Hany. Długo nie trwało, by tamci wyszli z bufetu. Wtedy też wykorzystując chwilę, od razu podszedłem do Hany.
Tym razem nie pytałem się czy mogę się dosiąść czy też nie, jak we wczorajszej restauracji. Po prostu rozsiadłem się na miejscu Przemka, a uśmiech co prawda sztuczny, nie schodził mi z twarzy.
- Dasz się namówić na spotkanie dzisiaj wieczorem z pewnym błaznem?- zapytałem po krótkiej chwili, spoglądając blondynce prosto w oczy.
Mimo, że udawała taką niedostępną i się wywyższała to naprawdę mi się podobała. Śmiało mogę stwierdzić, że już od dawien dawna nikt tak bardzo mnie nie zaintrygował, jak ów blondynka. Jeszcze to, że jest Przemka siostrą, a nie dziewczyną dodawało w tym wszystkim tylko więcej pikanterii!
Co by powiedział szanowany pan Zapała, gdyby dowiedział się, że jego siostra zakochała się w jego największym wrogu? Już się nie mogłem doczekać jego miny. Chyba właśnie dlatego wszystko postawiłem na jedną kartę. Stwierdziłem, że się postaram i ją zdobędę, dzięki czemu wygram zakład z Adamem!
- Nie odpuścisz?- odpowiedziała pytaniem na pytaniem blondynka, uśmiechając się przy tym nieznacznie.
- Czego?- naprawdę nie wiedziałem, co ma na myśli.
- Tego błazna.- Hana aż przewróciła oczami, czym mnie tylko bardziej zaintrygowała. Czy ona miała świadomość jak na mnie działa? Chyba nie!
- Sama mnie tak nazwałaś i co gorsza, nawet mi się to podoba…- chyba zacząłem z nią flirtować jak i ona ze mną? Coś mi tutaj nie pasowało.
- W takim razie wybacz błaźnie, ale mam już plany na dzisiejszy wieczór.- Hana powoli zaczęła wstawać od stolika, dalej mnie obserwując.- I wyprzedzając Twoje kolejne pytanie, to inne wieczory mam także zajęte.
- Nie bądź taka pewna siebie.- dodałem pod nosem tak, by tego nie usłyszała.
Sam po chwili wstałem, udając się w ślad za nią. Szła korytarzem bardzo szybko. Albo mi się wydawało, albo była po prostu wściekła. Możliwe, że na mnie?
Jednak musiałem się jej choć trochę podobać, bo inaczej nie brałaby tego wszystkiego tak bardzo do siebie.
- Możemy porozmawiać?- krzyczałem za nią, lecz ona najnormalniej w świecie mnie ignorowała.
Weszliśmy nawet do lekarskiego, gdzie byliśmy tylko my.
- Hana?- pytałem dalej, nie dając jej za wygraną.
- Dasz mi się skupić na pracy?- tylko tyle powiedziała, faktycznie przekładając jakieś papiery.
- Chcę Ci po prostu udowodnić, że nie jestem takim błaznem na jakiego wyglądam.
- Nie musisz, bo naprawdę jest mi to obojętne.- mówiła dalej zawzięta, podchodząc do ekspresu z kawą.
Kiedy zaczęła się szarpać z tym ustrojstwem nie mogłem wytrzymać i po prostu wybuchłem głośnym śmiechem. Kiedy mnie tylko zmierzyła od góry do dołu, - wiedziałem, że tylko bardziej sobie u niej grabię!
- Od rana to już nie działa…- powiedziałem dalej roześmiany, wskazując na tą całą machinę.
- I nie mogłeś mi tego powiedzieć, żebym z tym nie walczyła?
- Śmiesznie wyglądałaś.- odparłem, opierając się o szafkę nieopodal blondynki.
Staliśmy w zasadzie blisko siebie, przez co aż czułem jak emituje od nas obojga jakaś energia! Chyba ze wzajemnością dość mocno irytowaliśmy siebie nawzajem, bo inaczej się tego nazwać nie dało.
- Piotr?- głos Kamili od razu sprowadził mnie na ziemię.
Spoglądałem zaskoczony to na nią, to na Hanę. Co ona tu robiła i jak mnie znalazła? Mogłem tylko zgadywać, że w oczach blondynki stracę jeszcze więcej!

KOOOOOMENTUJCIE!
Powoli zacznie się dziać ♥
Myślicie, że Hana ulegnie Piotrowi?

niedziela, 9 lutego 2014

Cz.3 ♥


Dzięki za wejścia
Osoby które komentują – jesteście najlepsi!
Czytajcie, komentujcie, udostępniajcie.



Ta cała irracjonalna sytuacja ciągnęła się i ciągnęła. Chyba blondynce zrobiło się głupio, że mnie okłamała, bo w jednej chwili jej policzki były całe czerwone. W takiej odsłonie spodobała mi się jeszcze bardziej, mimo iż byłem na nią cholernie wściekły! Wyszło bowiem na to, że nawet poważnie mnie nie potraktowała udając, że jest kimś innym. Mogłem po prostu wstać i odejść, lecz coś mnie pokusiło by nie odpuścić. Wbrew pozorom rozsiadłem się tylko wygodniej na krześle, spoglądając jak gdyby nigdy nic na Przemka. Skoro tak chcą sobie ze mną pogrywać, to nie ma problemu! Zobaczymy kto na tym wyjdzie lepiej…
- Będziesz tak stał?- zapytałem Zapały, robiąc przy tym dobrą minę do złej gry.- Siadaj śmiało. Właśnie rozmawialiśmy z HANĄ o Tobie.- aż podkreśliłem specjalnie imię, spoglądając dwuznacznie w stronę blondynki.
Nie chciałem wprowadzać jej w większe zakłopotanie, no ale przecież to ona zaczęła tą całą farsę!
- Niby jak możecie rozmawiać o mnie, skoro się nawet nie znacie?- zapytał nieco wytrącony z równowagi Przemek, przysiadając się faktycznie do naszego stolika.
- No jak to, przecież się znamy!- specjalnie spojrzałem na dziewczynę dwuznacznie, widząc jak rośnie w niej złość.- Może drinka?- zapytałem nie czekając na odpowiedź, od razu machając w stronę barmana.
- Hana…- zwrócił się Przemek ponownie do blondynki.- Naprawdę się znacie?
- Pierwszy raz widzę na oczy tego błazna.- odparła nawet na mnie nie patrząc. Teraz to już przegięła. Błazna?! Naprawdę tak o mnie myślała? Po prostu świetnie. W jednej chwili uśmiechnąłem się do niej krzywo, całkowicie poirytowany jej zachowaniem.
Pierwszy raz olała mnie jakaś kobieta. Rozumiem, że nie przypadłem jej do gustu, ale żeby od razu wyzywać? Nie mogłem oczywiście pokazać jak bardzo mnie jej słowa poruszyły, więc udałem, że nawet tego nie słyszałem.
- Chyba możesz już stąd odejść.- powiedział Przemek oschłym tonem głosu, jakiego jeszcze nigdy nie słyszałem z jego strony.
Przez to zacząłem się śmiać jak jakiś głupek. W sumie sam nie wiedziałem dlaczego dalej tu siedzę i się kompromituję? Wszystko przez tą blondynkę!
To ona pokrzyżowała moje plany i teraz mam za swoje. Po prostu świetnie.
- Wiesz? Chyba masz rację. Szkoda czasu.- odparłem wyniośle, wyciągając z portfela pieniądze, by zapłacić za i tak już zamówione drinki. Uśmiechnąłem się jeszcze krzywo wstając z miejsca, ostatni raz kątem oka zerkając na blondynkę.
Ta nawet nie patrzyła w moją stronę, przez co poczułem ogromną złość. Już bez słowa zapiąłem marynarkę i wyszedłem z tej całej zakichanej knajpy!
Byłem tak poirytowany, że po prostu nie radziłem by ktokolwiek wszedł mi teraz w drogę. O co jej chodziło? O co mi chodziło, takim płytkim zachowaniem? Sam nie wiedziałem i chyba dlatego byłem najbardziej zły. Musiałem jakoś odreagować i dlatego wracając taksówką niby to do domu podałem adres Kamili. Może chociaż z nią się trochę rozerwę i odkuje sobie ten sparzony wieczór.
Mieszkała ona niemalże w centrum miasta, więc dalekiej drogi z Tevere wcale nie miałem. Zapłaciłem na szybko taksówkarzowi pozostawiając spory napiwek. Przed pójściem do jej mieszkania zaszedłem do monopolowego, by kupić butelkę czerwonego wina. Ostatnimi czasy przeżywała, że jej smakowało więc pewnie się ucieszy, iż pamiętałem.
Stałem właśnie przed drzwiami od jej mieszkania, oparty ręką o framugę drzwi. Myślałem, że jest w domu, lecz jak na złość jej tam nie zastałem. Zadzwoniłem nawet na komórkę całkowicie bezcelowo.
Specjalnie się tym nie przejąłem, chociaż przez jej nieobecność poczułem się jeszcze bardziej sfrustrowany. W końcu postanowiłem odwiedzić Adama. Może chociaż z kumplem zakończę ten chory wieczór, do którego to on sam mnie przecież namówił? Po drodze wypiłem całą butelkę czerwonego wina. Przecież nie mogło się zmarnować! Przed drzwiami Adaśka doszedłem tylko do wniosku, że nie był to dobry pomysł. Martini i czerwone wino nie idą jednak w parze.
Pukałem i pukałem, a on dalej nie otwierał. W końcu miałem kopnąć nogą w drzwi, kiedy stanął w nich Adam.
- Co Ci się stało?- zapytał zaspanym głosem, nie do końca patrząc na mnie przytomnym wzrokiem.
Chyba jednak procenty dobrze zaczęły mi buzować w głowie, bo w jednej chwili musiałem się podeprzeć o ścianę by przypadkiem nie upaść.
- Ta Ania… To jest Hana… Nie luuubie jej…- zacząłem coś bełkotać, robiąc krok w stronę Adama.
Ten już tylko przetrzymał mnie za ramiona, a ja wtedy na chwilkę przymknąłem oczy. Chyba na długą chwilkę, ponieważ nic już potem nie pamiętałem…
Z samego rana obudziły mnie spore promienie słońca padające zza żaluzji prosto na moją twarz. Otworzyłem oczy i zostałem po prostu oślepiony! Chciałem się obrócić na drugą stronę, lecz wtedy spadłem z łóżka. Nie powiem, że wszystko mnie zabolało.
- No świetnie.- zacząłem marudzić pod nosem, ponownie siadając na łóżku.
Głowa mi pękała z bólu! Myślałem, że zaraz zwariuję! Z reguły mogę pić i pić, bo mam mocną głowę, a tu proszę. Czyżbym aż tak przegiął? Dobre żarty!
- Trzeba było tyle nie pić stary.- usłyszałem głos Adama, dobiegający z drugiego końca pomieszczenia… Dopiero po chwili wszedł niosąc w moją stronę wodę i jakieś tabletki musujące.- Powinno pomóc.- dodał, kładąc to wszystko przede mną na stole.
- Wypiłem dwa drinki martini do tego wino i aż tak mnie połamało?- mówiąc to już tylko ciurkiem wypiłem całą szklankę wody, przez co mi niezmiernie ulżyło.
Już nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio miałem takiego kaca!
- Chyba zapomniałeś dodać jeszcze do tej listy całą butelkę whisky.
- Co?- teraz to się zdziwiłem.
Kiedy Adam pokazał mi leżącą obok łóżka pustą butelkę whisky, stwierdziłem, że faktycznie nie kłamie. Zrobiło mi się trochę głupio, lecz w sumie dobrze, że nie wróciłem do domu. Już wyobrażałem sobie te reprymendy Babci.
- Co się wczoraj właściwie stało?- zapytał zaciekawiony Adaś, siadając naprzeciw mnie. Jakoś dziwnie mnie obserwował.– Rozumiem, że ta laska Przemka nie okazała się łatwym celem?- dopytywał dalej, czym tylko bardziej mnie wkurzył.
Miałem mu się teraz przyznać, że dała mi kosza?! Baa! Że w ogóle nie była mną zainteresowana i się nabijała? No chyba nie. Już widziałem, jak Adam by się ze mnie cieszył…
- Stwierdziłem, że nie warto.- odruchowo wzruszyłem ramionami, ponownie biorąc łyk zimnej wody. To jednak koiło w pełni moje pragnienie!
- No nie wierzę.- w jednej chwili Adam wybuchł śmiechem, klepiąc mnie po plecach.- Dostałeś kosza?!
- Ja? W życiu.
- Mhm.- Adaśko dalej cieszył się jak nie wiadomo co. Miałem go w tej chwili dość. Naprawdę dość…- Nie odpuściłbyś takiej dziewczyny. Nie Ty.
- Przecież ona to żadne wyzwanie. Założę się, że niecały tydzień i już jadłaby mi z ręki.- powiedziałem od tak, wcale tak nie myśląc. W głębi duszy wiedziałem, że ta cała Hana byłaby ogromnym wyzwaniem, nie licząc jeszcze tej wczorajszej klapy…
Nie mogłem przecież pokazać, że dostałem kosza. Co to, to nie.
- Dobra.- odparł Krajewski, wyciągając w moją stronę rękę.
- Co dobra?- zapytałem nie wiedząc o co chodzi.
- Możemy się założyć.
- Że co?- chyba nie wierzyłem do końca w słowa mojego kumpla.
- Sam mówiłeś, że w tydzień sprawisz, że będzie jadła Ci z ręki. Przekonajmy się.
- Przecież wiesz, że przegrasz.- powiedziałem uradowany od ucha do ucha, w głębi siebie czując niepokój. Wyrwanie tej dziewczyny jest po prostu nierealne. Nie po wczorajszym dniu…!
- No zobaczymy..- Adam ponownie wyciągnął w moją stronę dłoń, spoglądając jeszcze tym swoim zaciekłym spojrzeniem.- Chyba nie wymiękniesz co nie?
- Skąd.- powiedziałem poirytowany, podając mu rękę.
No to pięknie. Wkopałem się jak nigdy, znowu przez Adama. Teraz to chyba muszę zrobić wszystko, by ta dziewczyna się do mnie przekonała. Czemu tylko czułem, że nie będzie to takie łatwe? Chyba lekko spanikowałem!
Już długo nie gadając z Adamem zerwałem się na równe nogi i pobiegłem do szpitala. Przez to wszystko nie miałem nawet czasu by wstąpić do domu i się przebrać. Dobrze, że Krajewski zwolnił mi łazienkę i użyczył jakąś nową koszulę, która była na niego za duża. Po drodze musiałem jeszcze zadzwonić do babci, że od wczoraj jestem w szpitalu ze względu na nagły przypadek, żeby się nie męczyła. Nie chciałem jej kłamać, ale też nie chciałem by się martwiła. Za dużo już w życiu przeszła i kolejne zmartwienia na pewno by jej nie pomogły.
Do szpitala wleciałem jak burza. Chyba sobie wykrakałem ten nagły przypadek, bo tylko zdążyłem się przebrać i już wezwali mnie na oiom.
Chodziło o jakąś pacjentkę w zaawansowanej ciąży z wewnętrznym krwotokiem po jakimś upadku. Ponoć spadła z konia. Kto w takim stadium ciąży pozwala sobie na takie atrakcje? Chyba tylko nieodpowiedzialni ludzie…
Na wstępie pielęgniarka podała mi jej wszystkie parametry, które wcale dobrze nie wróżyły.
- Wezwijcie Wójcika.- powiedziałem na wstępie, mierząc jej puls.
Utwierdziło mnie to tylko w fakcie, że nie ma co dłużej zwlekać z operacją.
- Nie ma go dzisiaj. Jest jedynie ta nowa Pani Doktor..- odparła siostra, spoglądając w moją stronę niepewnie.
- W takim razie wezwijcie ją na blok, a pacjentkę przygotujcie do operacji. Nie ma na co czekać. – krzyknąłem już na odchodne, samemu niemalże biegnąc na blok. Przebrałem się szybko i już nawet zacząłem się myć, kiedy nagle obok mnie stanęła blondynka. Jej mina była bezcenna, jak i z resztą moja.
Gapiliśmy się na siebie w lustrzanym odbiciu, lecz każde z nas milczało. Mimo, że przed chwilą śpieszyłem się z tą całą operacją teraz myślałem, że czas stanął w miejscu. To wszystko było za bardzo pokręcone! Za bardzo!
- Wszystko gotowe Piotrze.- wyrwał mnie z tego stanu głos anestezjologa.
Wtedy już bez słowa dokończyłem myć dłonie i wszedłem na blok. Nie musiałem długo czekać by i Hana do nas dołączyła.
- Wiesz co robić?- zapytałem się jeszcze zanim wziąłem do ręki skalpel.
- Inaczej by mnie tutaj nie było.- odparła z sarkazmem, już całkowicie mnie ignorując…


Też myślicie, że kto się lubi ten się czubi?
KOOOOMENTUUJJJCIEEE !!!

piątek, 7 lutego 2014

Cz.2 ♥


Chciałam podziękować wszystkim za miłe komentarze, ponieważ niektóre dały mi sporo do myślenia :)
Mam nadzieję, że będziecie czytać to dalej :D Dzięki, że jesteście!



Dyżur tego dnia jak na złość ciągnął się i ciągnął. W dodatku te uciążliwe gadanie Wiktorii naprawdę wyprowadzało mnie z równowagi. Bardzo, ale to bardzo lubiłem tą dziewczynę, a mimo to dzisiaj nie mogłem z nią wytrzymać.
Przez to, że Adam wcześniej wspomniał o tej kobiecie którą tak bardzo zachwalał, zapomniałem nawet wstąpić do Kariny.
Kończąc dyżur udałem się tylko do lekarskiego, by przebrać się w swoje rzeczy. Jakoś na dzisiaj miałem serdecznie dosyć szpitala. Wychodząc, łapczywie zacząłem szukać po kieszeniach spodni paczki papierosów. Nie powiem, bo nieco mi ulżyło kiedy okazało się, że mam je w marynarce.
Jeden papieros po ciężkim dniu pracy z pewnością mi się należał. Gdyby tylko babcia dowiedziała się, że palę, najpewniej od razu dałaby mi długie kazanie!
Stałem koło swojego pięknego, nowego samochodu, kiedy to zobaczyłem wychodzących ze szpitala razem Adama i Wiktorię. Trochę się zdziwiłem, kiedy szli uśmiechnięci spoglądając na siebie z nutką tajemniczości. Wiedziałem, że się przyjaźnią, ale żeby coś więcej? Teraz Adaśka czeka spowiedź!
W końcu wsiadłem do samochodu. Nim jednak ruszyłem, musiałem puścić swoją ulubioną składankę zespołu „Arctic Monkeys”. Już od dawien dawna ta muzyka wypełnia każdą chwilę w moim życiu. Nawet kiedy nieraz mam naprawdę dołujący dzień, nic mi tak nie poprawia nastroju jak właśnie ona.
Wyjeżdżając ze szpitalnego parkingu jak zawsze musiałem zacząć sobie podśpiewywać. Już dosyć się nawet wkręciłem w rytm, kiedy to stojąc na czerwonym świetle, rozglądając się w koło zauważyłem pewną osobę.
Była daleko i to bardzo, a mimo to doskonale ją zauważyłem. Ów osobą, była piękna, młoda kobieta. Długie nogi, jak i bujne blond włosy najbardziej rzucały mi się w oczy. Po prostu ideał, czego nigdy nikomu nie mówiłem.
Nie wiem ile tak siedziałem zapatrzony, lecz w końcu doszedł do moich uszu dźwięk klaksonów. Nawet nie zauważyłem, że przez to wszystko zrobił się za mną olbrzymi korek! Długo nie myśląc wrzuciłem bieg i po prostu ruszyłem, spoglądając jeszcze w lusterku po raz ostatni na tamtą kobietę.
Wchodząc do mieszkania nie mogłem zapomnieć obrazu tamtej dziewczyny. Było to trochę dziwne jak na mnie, ponieważ bądź co bądź nigdy nikt nie przykuwa aż tak bardzo na mnie swojej uwagi. Czasem, jak widać wyjątki się zdarzają.
- Piotruś, co tak późno?- wyrwała mnie z rozmyśleń babcia, witając się ze mną u progu drzwi.
- Ciężki dyżur.- odparłem dalej jakiś taki nieobecny.
- To wspaniale, przyrządziłam Twój ulubiony obiad. Siadaj już wnusiu do stołu.
No i jak tutaj odmówić babci? Nie było nawet takiej opcji, więc szybko ściągnąłem marynarkę i zasiadłem do stołu. Faktycznie obiad był chyba mój ulubiony. Ruskie pierogi mówiły same za siebie!
Nie wiem ile ich zjadłem, ale sporo. Przez to po godzinie, kiedy już miałem zbierać się do wyjścia do tej nowej restauracji, nie mogłem zapiąć guzików od swojej ulubionej koszuli! Uznałem, że klasyczna, niebieska będzie w sam raz na lekką zabawę!
Kiedy jako tako się już ubrałem, psiknąłem jeszcze dwa razy ulubionymi perfumami i przeczesałem rękoma swe włosy, dopiero wyszedłem z domu.
Tym razem wziąłem taksówkę, ponieważ nawet nie miałem zamiaru siedzieć w tej całej knajpie przy soczku. Poza tym, bez alkoholu nie ma dobrej zabawy i tyle. Mój poranny entuzjazm tym całym wyjściem tutaj jakoś nagle znikł. Wszystko od czasu, kiedy na światłach dostrzegłem tamtą blondynkę. Dalej nie mogłem o niej zapomnieć.
Do Tevere jechało się niecałe trzydzieści minut, przez co byłem dobrą godzinę przed czasem na miejscu. Oczywiście wykorzystując okazje zapaliłem papierosa. Stałem już przed wejściem do restauracji na balkonie, opierając się o barierkę. Wyciągnąłem nawet telefon i wybrałem numer Adama, kiedy to zauważyłem ponownie tamtą dziewczynę. Tym razem była ubrana bardziej elegancko. Przemierzała jak gdyby nigdy nic schody prowadzące do restauracji.
Musiałem się w nią wpatrywać zbyt intensywnie, ponieważ ów kobieta po jakimś czasie spojrzała w moją stronę. W jednej chwili odwróciłem wzrok, udając, że robię coś ważnego w telefonie... Przecież nie mogłem pokazać, jak bardzo mi się podoba, wpatrując się w nią lepiej niż w jakiś obrazek.
W końcu przeszła obok mnie, przez co poczułem zapach jej idealnych perfum. Ich woń od razu przyprawiła mnie o nie miały zawrót głowy. Obróciłem się nawet, lecz jej już nie było.
Długo się nie zastanawiając wszedłem do środka. Zacząłem się rozglądać po tej olbrzymiej sali aż w końcu ją dostrzegłem. Przysiadała się właśnie do jednego ze stolików, więc tylko mogłem zgadywać, iż była z kimś umówiona.
Odszedłem zmarnowany do baru, bo skoro faktycznie na kogoś czeka to nie wypada mi nawet do niej podejść.
- Coś podać?- zapytał się mnie barman.
- Martini z lodem.- od razu wyjąłem z kieszeni pieniądze, by na bieżąco regulować rachunek.
Gdy tylko dostałem trunek, wypiłem go niemalże jednym ciurkiem. Bez czekania na reakcje barmana od razu wskazałem, że proszę to samo.
Wtedy też obróciłem się dyskretnie przez ramię, obserwując blondynkę. Siedziała dalej sama, studiując kartę menu. Zrezygnowany ponownie odwróciłem wzrok, mając już przed sobą kolejnego drinka.
- Ciężki dzień?- zapytał młody chłopak, którym był barman.
- Nie da się ukryć.- powiedziałem, na siłę wymuszając uśmiech i zerując drinka.
- Jeszcze raz to samo.- dodałem, odsuwając od siebie szklankę.
- Może razy dwa?- zapytał dwuznacznie chłopaczek, wskazując na kogoś za mnie. Z czystej ciekawości obróciłem się i wtedy zobaczyłem ją, przyglądającą się mojej osobie. Uśmiechając się od ucha do ucha ponownie popatrzyłem na barmana.
- Koniecznie razy dwa.- powiedziałem, znowu zerkając przez ramię.
Nie mogłem się już doczekać kiedy dostanę drinki. Nawet przeskakiwałem z nogi na nogę jakbym miał potrzebę skorzystania z toalety!
Kiedy w końcu złapałem do ręki szklanki, dosłownie jak z procy ruszyłem ku blondynce. Nawet się wyprostowałem, by wyglądać bardziej atrakcyjnie!
Podszedłem lekkim krokiem, gdyby jednak mnie spławiła. Uśmiechnąłem się jeszcze nonszalancko w jej stronę, kładąc napoje na stole.
- Można?- zapytałem bez żadnych podchodów.
Dziewczyna nieznacznie pokiwała twierdząco głową, więc już bez słowa przysiadłem się obok.
Dopiero teraz mogłem się jej na spokojnie przyjrzeć. Miała bujne blond włosy ułożone w nieładzie, do tego zwiewną sukienkę i delikatny, a zarazem znaczący makijaż. Jednym słowem, wyglądała po prostu bosko.
- Proszę.- zacząłem pierwszy, przesuwając ku niej martini.
Ona już tylko bez słowa nieznacznie się uśmiechnęła. Wtedy dotarło do mnie to, że to jej uśmiech mnie tak powala z nóg. Co mogło być w nim takiego niesamowitego? Chyba sam nie wiedziałem.
- Mój ulubiony drink.- powiedziała po raz pierwszy blondynka, faktycznie delektując się martini.
- Też bardzo lubię.- normalnie takie miałem gadki, jak dzieci w przedszkole! Co się ze mną działo?- Masz jakieś imię?- zapytałem z czystej ciekawości.
- Ania.- odparła dziewczyna, dziwnie mi się przyglądając.
- Piotr.- nawet wyciągnąłem w jej stronę dłoń, za co w jednej chwili się skarciłem w myślach. Czy naprawdę byłem aż tak zwyczajny? Nie mogłem jej jakoś zaimponować?
Kiedy dziewczyna zaczęła się śmiać, od razu schowałem dłoń. Chyba teraz to wyszedłem na dobry obiekt do wyśmiania. Po prostu świetnie.
Najchętniej to bym odszedł stąd daleko, bo było mi głupio, lecz jeszcze by brakowało bym wyszedł na tchórza. No po prostu świetnie.
- Co Cię tak bawi?- zapytałem z lekkim sarkazmem. Wbrew pozorom ten jej śmiech wcale mnie nie irytował, a bawił. Coraz bardziej nie rozumiałem samego siebie!
- Obserwujesz mnie od dłuższego czasu, postawiłeś mi drinka i rozmowę zaczynasz od tego jak mi na imię?- zapytała blondynka, dalej nie zaprzestając się ze mnie śmiać.
- Wolałabyś, żebym od razu Cię wyrwał i zaciągnął do łóżka?- odparłem pytaniem na pytanie.
- Myślisz, że byłbyś w stanie? Wątpię.
- Chyba mnie nie doceniasz.- odruchowo przeczesałem ręką włosy, patrząc w jej stronę rozbawiony.
Pierwszy raz spotkałem kobietę, która tak otwarcie mówi o takich sprawach! Poza tym, w ogóle nie jest skrępowana co się rzadko zdarza. Chyba teraz to ja bardziej czułem frustrację niż ona. Dobre żarty.
- Pewnie nie uwierzysz, jeśli powiem że widzimy się nie pierwszy raz.
- Doprawdy?
- Mhm.- powiedziałem dumnie, wypijając ponownie na jednym tchu martini.
Miałem już jej zacząć to wszystko opowiadać, kiedy nagle ktoś stanął nieopodal naszego stolika. Od niechcenia podniosłem wzrok, rozpoznając w ów mężczyźnie Przemka. Moje zdziwienie chyba sięgnęło zenitu.
- Piotr?- zapytał Zapała, zupełnie ignorując blondynkę.
W jednej chwili zacząłem spoglądać to na Anię, to na niego. Czy to było możliwe, by oni faktycznie mieli się ku sobie? Jakoś nie mogłem w to uwierzyć.
- Hana, co jest grane?- zwrócił się w stronę blondynki, przez co już zupełnie nie wiedziałem o co chodzi…



 Co myślicie?
Kooomentujcie :*

środa, 5 lutego 2014

Cz.1 - PREMIERA ♥


Mam cichą nadzieję, że się wam spodoba ;)
Jak możecie to komentujcie, bo nie wiem czy dalej pisać czy też nie :p
Ps. W tym opowiadaniu będzie także troszkę o Adamie i Wiki <3



Chyba to wszystko mi się znudziło.. Oczywiście mam na myśli całe moje dotychczasowe życie. Same kobiety, praca, imprezy. Ile można ? Ostatnio mam wrażenie, że powinienem coś zmienić w mojej jakby nie patrzeć monotonnej egzystencji. Może właśnie powinienem się ustatkować ? Jeśli tak, to pytanie z kim. Jakoś nie mam na oku nikogo wartego wspólnego życia.
Jest Kamila, niezbyt wysoka brunetka z którą ostatnio się spotykam. W zasadzie to to wszystko opiera się tylko na seksie, bo jak inaczej nazwać każdą randkę kończącą się w łóżku ? W nocy przeważnie wracam do siebie do domu, gdzie w spokoju przesypiam resztę nocy.. Z samego rana muszę wstać, by zdążyć na dyżur i tak w kółko.
W szpitalu jest również sporo dobrych kobiet, a mimo to wole nie angażować się w sprawy prywatno-służbowe.. I tak swego czasu kręciłem zarówno z Wiki, jak i Agatą lecz to nie miało sensu.. Od początku byłem pewien, że samo łóżko im nie wystarczy, że będą chciały więcej. Może właśnie dlatego postawiłem z nimi na przyjaźń. Jedyną osobą, której naprawdę nie lubiłem był Przemek Zapała.
Czasem zdarzały nam się wspólne dyżury, co było dla mnie istną katorgą !
Co chwile miał jakieś ale, czy uwagi. Nie lubię oczywiście, gdy ktoś mnie upomina. Skoro wybrałem sobie sam, świadomie taki zawód to chyba wiem co robić, nieprawdaż ?
Miałem chyba osiemnaście lat i kończyłem ogólniak, kiedy to nadszedł czas na podjęcie jakichś decyzji dotyczących przyszłości. Nikt nie mógł mną pokierować, bo tak naprawdę nie było osoby, która by się mną interesowała. No może poza babcią Marysią.. Tylko ona pilnowała każdego dnia bym się uczył i nie popadł w złe nawyki. Za to jej wtedy byłem wdzięczny i jestem w zasadzie po dziś dzień.
Matka zmarła nim skończyłem sześć lat, a ojca nigdy nie znałem. Może właśnie dlatego nie lubię odgórnie przyjaźnić się z kolegami z pracy ?
No wyjątkiem jest jednak Adam Krajewski. To właśnie dzięki niemu przyjechałem tutaj, do Warszawy. Była to chyba najmądrzejsza decyzja, bo we Wrocławiu nic specjalnego się nie działo. Poza tym tam już nie miałem zbyt dobrej pozycji w swojej branży. Kilka imprezowych wtop i wypadłem z obiegu.
Głównie z tego powodu się przeprowadziłem. Adaśko to jest jednak prawdziwy przyjaciel ! Mimo, że nie utrzymywaliśmy wcześniej kontaktów, on i tak mi pomógł. Załatwił mi pracę jak i pomógł znaleźć mieszkanie.
Może póki co nie są to jakieś super warunki, ale dwupokojowe mieszkanie na nowo wybudowanym osiedlu zupełnie wystarcza mi, jak i babci.
Zajmuję się nią zawsze, kiedy mogę.. Czasem mówi żebym się rozerwał, więc wtedy od razu biegnę do Sandry lub Kamili. Wiadomo w jakim celu.
W pracy nikt nie wie o tym, że zajmuje się babcią.. Jakby na to zareagowali ? Najpewniej by mnie wyśmiali, a z resztą nikt by nie uwierzył.
Co prawda dziewczyny zawsze pytają dlaczego nie możemy wpaść do mnie.. Wtedy muszę wymyślać jakieś drętwe wymówki, których sam nie znoszę.
Po prostu dla mnie samego kłamstwo jest chyba najgorsze.
Już nie jeden raz się przejechałem na uczciwości i może dlatego wszystkich traktuję z dystansem.. No może pomijając kobiety. 
Zaparkowałem właśnie swoje nowiutkie, terenowe bmw x6 na szpitalnym parkingu. Nie było osoby, która by nie spojrzała w moją stronę. Nic też dziwnego, skoro sam ryk silnika przyprawiał o dreszcze !
Wolnym krokiem udałem się w stronę oddziału. Najpierw jednak jak to bywa przed dyżurem, musiałem dokładnie zobaczyć rozpiskę na dzisiejszy dzień.
W pokoju lekarskim na pierwszy rzut oka zauważyłem Adama rozmawiającego z Przemkiem. Może gdyby nie to, że był tam ten drugi to bym się przywitał, a tak.. Tak od razu uciekłem na swój oddział.
Po drodze spotkałem Wiktorię, która przeżywała jakąś operację. Naprawdę ją lubiłem, no ale ile można słuchać w kółko o tym samym.
- Wiesz, że będziemy mieli nowego ginekologa w szpitalu ?- męczyła dalej rudowłosa, idąc ze mną krok w krok.
- A co mnie to obchodzi ?- odparłem jak zawsze chamsko, no ale co poradzić.. Naprawdę miałem już dość na dzisiaj tego jej biadolenia, ale nie.. Dalej nie mogła przestać.
- Zawsze chcesz wiedzieć wszystkie plotki.
- Wójcik już rady nie daje ?- zapytałem z sarkazmem, wchodząc do jednej z sal z moim ulubionym pacjentem. A raczej pacjentką.
Otóż niecałe dwa tygodnie temu przywieziono do nas młodą dziewczynę z wypadku samochodowego.. Musieliśmy jej robić przeszczep płata skóry z uda na dłoń, lecz póki co wszystko wyglądało w porządku. Rana goiła się świetnie i nie było jakichkolwiek komplikacji.
- No i jak się dzisiaj czujemy ?- zapytałem jak zawsze wesoło, by dodać tej młodej kobiecie – Karinie, otuchy.
- Kiedy stąd wyjdę ?- zapytała bez ogródek, jak zawsze ignorując moją osobę.
Właśnie odwijałem bandaż z nadgarstka by sprawdzić czy wszystko jest w porządku, kiedy to jak oparzony do pomieszczenia dosłownie wbiegł Adam..
Natychmiast wzywali mnie na oiom, więc pozostawiłem to cudne zadanie Wiki. Stwierdziłem, że i tak później odwiedzę Karinę, ponieważ bądź co bądź jestem jej lekarzem prowadzącym.
- Co jest ?- zapytałem Adama, kiedy ruszyliśmy w przeciwną stronę niż oiom.
- Mówiłeś, że mnie wzywają..- dogadywałem dalej, coraz bardziej poirytowany.
Dla jego zachcianek zostawiłem swoją ulubioną pacjentkę Wiki ? No dobre żarty !
- Wyluzuj..- odparł w końcu Krajewski, wchodząc do lekarskiego.
- A dowiem się chociaż o co chodzi ?
- Pewnie..- Adaśko szczelnie zamknął drzwi od lekarskiego, obracając się do mnie przodem..- Słuchaj jest sprawa.. Rozmawiałem dzisiaj z Przemkiem.
- Z Zapałą ? Wiesz, że nie znoszę typa.
- Wiem, wiem. Ale od słowa do słowa wyszło, że ma dobry obiekt na boku.
- Obiekt ?- trochę mnie to jednak zaciekawiło.. 
- Noo ! Była tu taka dziewczyna rano. Blondynka średniego wzrostu. Podsłuchałem, że umówili się wieczorem na jakąś imprezę w Tevere.
- W tej nowej knajpie ?
- Dokładnie..- po uśmiechu Adama już się bałem co takiego wymyślił.
- Ale nadal nie rozumiem dlaczego mi o tym mówisz ?- zapytałem ponownie, ponieważ naprawdę nie wiedziałem co takiego siedzi mu w głowie.
- Co Ty na to, by zepsuć mu randkę ?
- Zapale ? Przecież ta jego laska to pewnie bez szału..- odruchowo wzruszyłem ramionami..
Nie powiem, bo przez chwilę pomyślałem że to dobry pomysł. Dopiec Przemkowi lubiłem zawsze i wszędzie ! 
- Oj, zdziwisz się. Jest dobra.
- Jasne..- odparłem pod nosem.
- W skali na dziesięć, dostaje jedenaście.
- Aż tak ?
- Poważnie dobra sztuka.- średnio chciało mi się w to wszystko wierzyć, ale jako że mówił to z takim entuzjazmem mój jedyny przyjaciel, nie pozostało mi już nic innego jak tylko mu uwierzyć.
- Wiesz chociaż o której się umówili ?
- Punkt dwudziesta..- Adaśko już się cieszył, że połknąłem haczyk. 
- Pójdziesz ze mną ?- zapytałem od tak, w razie gdyby coś mi się odwidziało.
- Niestety. Obiecałem Wiki, że jej pomogę.
- Wiki ?- chyba nie wierzyłem w jego słowa. 
- Spadaj..- odparł Krajewski, szturchając mnie łokciem..- To jest naprawdę świetna dziewczyna.
- W nocy dopiero się przekonasz, jakie cuda czyni !- odparłem śmiejąc się w niebogłosy.
Kiedy jednak zobaczyłem poważną minę kumpla, odpuściłem. Rzuciłem jeszcze jakieś „ Na razie” na odchodne, po czym poszedłem na dyżur. Jakoś tak dziwnie nie mogłem się doczekać tego wieczoru. Jak zawsze Adam namiesza mi w głowie, a potem ja się męczę z tymi dziewczynami. Jedyne co mnie w tym wszystkim pokusiło to to, że przeszkodzę w czymś Zapale. Właśnie to było dla mnie najlepszą motywacją.. Właśnie to !


I jak ?
Komentujcie :)