Dzięki za wejścia ♥
Osoby które komentują –
jesteście najlepsi!
Czytajcie, komentujcie,
udostępniajcie.
Ta cała irracjonalna
sytuacja ciągnęła się i ciągnęła. Chyba blondynce zrobiło się głupio, że mnie
okłamała, bo w jednej chwili jej policzki były całe czerwone. W takiej odsłonie
spodobała mi się jeszcze bardziej, mimo iż byłem na nią cholernie wściekły!
Wyszło bowiem na to, że nawet poważnie mnie nie potraktowała udając, że jest
kimś innym. Mogłem po prostu wstać i odejść, lecz coś mnie pokusiło by nie
odpuścić. Wbrew pozorom rozsiadłem się tylko wygodniej na krześle, spoglądając
jak gdyby nigdy nic na Przemka. Skoro tak chcą sobie ze mną pogrywać, to nie ma
problemu! Zobaczymy kto na tym wyjdzie lepiej…
- Będziesz
tak stał?- zapytałem Zapały, robiąc przy tym dobrą minę do złej gry.- Siadaj
śmiało. Właśnie rozmawialiśmy z HANĄ o Tobie.- aż podkreśliłem specjalnie imię,
spoglądając dwuznacznie w stronę blondynki.
Nie
chciałem wprowadzać jej w większe zakłopotanie, no ale przecież to ona zaczęła
tą całą farsę!
- Niby jak
możecie rozmawiać o mnie, skoro się nawet nie znacie?- zapytał nieco wytrącony
z równowagi Przemek, przysiadając się faktycznie do naszego stolika.
- No jak
to, przecież się znamy!- specjalnie spojrzałem na dziewczynę dwuznacznie,
widząc jak rośnie w niej złość.- Może drinka?- zapytałem nie czekając na odpowiedź,
od razu machając w stronę barmana.
- Hana…-
zwrócił się Przemek ponownie do blondynki.- Naprawdę się znacie?
- Pierwszy
raz widzę na oczy tego błazna.- odparła nawet na mnie nie patrząc. Teraz to już
przegięła. Błazna?! Naprawdę tak o mnie myślała? Po prostu świetnie. W jednej
chwili uśmiechnąłem się do niej krzywo, całkowicie poirytowany jej zachowaniem.
Pierwszy
raz olała mnie jakaś kobieta. Rozumiem, że nie przypadłem jej do gustu, ale
żeby od razu wyzywać? Nie mogłem oczywiście pokazać jak bardzo mnie jej słowa
poruszyły, więc udałem, że nawet tego nie słyszałem.
- Chyba
możesz już stąd odejść.- powiedział Przemek oschłym tonem głosu,
jakiego jeszcze nigdy nie słyszałem z jego strony.
Przez to
zacząłem się śmiać jak jakiś głupek. W sumie sam nie wiedziałem dlaczego dalej
tu siedzę i się kompromituję? Wszystko przez tą blondynkę!
To ona
pokrzyżowała moje plany i teraz mam za swoje. Po prostu świetnie.
- Wiesz?
Chyba masz rację. Szkoda czasu.- odparłem wyniośle, wyciągając z portfela pieniądze,
by zapłacić za i tak już zamówione drinki. Uśmiechnąłem się jeszcze krzywo
wstając z miejsca, ostatni raz kątem oka zerkając na blondynkę.
Ta nawet
nie patrzyła w moją stronę, przez co poczułem ogromną złość. Już bez słowa
zapiąłem marynarkę i wyszedłem z tej całej zakichanej knajpy!
Byłem tak
poirytowany, że po prostu nie radziłem by ktokolwiek wszedł mi teraz w drogę. O
co jej chodziło? O co mi chodziło, takim płytkim zachowaniem? Sam nie
wiedziałem i chyba dlatego byłem najbardziej zły. Musiałem jakoś odreagować i
dlatego wracając taksówką niby to do domu podałem adres Kamili. Może chociaż z
nią się trochę rozerwę i odkuje sobie ten sparzony wieczór.
Mieszkała
ona niemalże w centrum miasta, więc dalekiej drogi z Tevere wcale nie miałem.
Zapłaciłem na szybko taksówkarzowi pozostawiając spory napiwek. Przed pójściem
do jej mieszkania zaszedłem do monopolowego, by kupić butelkę czerwonego wina.
Ostatnimi czasy przeżywała, że jej smakowało więc pewnie się ucieszy, iż
pamiętałem.
Stałem
właśnie przed drzwiami od jej mieszkania, oparty ręką o framugę drzwi.
Myślałem, że jest w domu, lecz jak na złość jej tam nie zastałem. Zadzwoniłem
nawet na komórkę całkowicie bezcelowo.
Specjalnie
się tym nie przejąłem, chociaż przez jej nieobecność poczułem się jeszcze
bardziej sfrustrowany. W końcu postanowiłem odwiedzić Adama. Może chociaż z
kumplem zakończę ten chory wieczór, do którego to on sam mnie przecież namówił?
Po drodze wypiłem całą butelkę czerwonego wina. Przecież nie mogło się
zmarnować! Przed drzwiami Adaśka doszedłem tylko do wniosku, że nie był to
dobry pomysł. Martini i czerwone wino nie idą jednak w parze.
Pukałem i
pukałem, a on dalej nie otwierał. W końcu miałem kopnąć nogą w drzwi, kiedy
stanął w nich Adam.
- Co Ci się
stało?- zapytał zaspanym głosem, nie do końca patrząc na mnie przytomnym
wzrokiem.
Chyba
jednak procenty dobrze zaczęły mi buzować w głowie, bo w jednej chwili musiałem
się podeprzeć o ścianę by przypadkiem nie upaść.
- Ta Ania…
To jest Hana… Nie luuubie jej…- zacząłem coś bełkotać, robiąc krok w stronę
Adama.
Ten już
tylko przetrzymał mnie za ramiona, a ja wtedy na chwilkę przymknąłem oczy.
Chyba na długą chwilkę, ponieważ nic już potem nie pamiętałem…
Z samego
rana obudziły mnie spore promienie słońca padające zza żaluzji prosto na moją
twarz. Otworzyłem oczy i zostałem po prostu oślepiony! Chciałem się obrócić na
drugą stronę, lecz wtedy spadłem z łóżka. Nie powiem, że wszystko mnie
zabolało.
- No
świetnie.- zacząłem marudzić pod nosem, ponownie siadając na łóżku.
Głowa mi
pękała z bólu! Myślałem, że zaraz zwariuję! Z reguły mogę pić i pić, bo mam
mocną głowę, a tu proszę. Czyżbym aż tak przegiął? Dobre żarty!
- Trzeba
było tyle nie pić stary.- usłyszałem głos Adama, dobiegający z drugiego końca
pomieszczenia… Dopiero po chwili wszedł niosąc w moją stronę wodę i jakieś
tabletki musujące.- Powinno pomóc.- dodał, kładąc to wszystko przede mną na
stole.
- Wypiłem
dwa drinki martini do tego wino i aż tak mnie połamało?- mówiąc to już tylko
ciurkiem wypiłem całą szklankę wody, przez co mi niezmiernie ulżyło.
Już nawet
nie pamiętam, kiedy ostatnio miałem takiego kaca!
- Chyba
zapomniałeś dodać jeszcze do tej listy całą butelkę whisky.
- Co?-
teraz to się zdziwiłem.
Kiedy Adam
pokazał mi leżącą obok łóżka pustą butelkę whisky, stwierdziłem, że faktycznie
nie kłamie. Zrobiło mi się trochę głupio, lecz w sumie dobrze, że nie wróciłem
do domu. Już wyobrażałem sobie te reprymendy Babci.
- Co się
wczoraj właściwie stało?- zapytał zaciekawiony Adaś, siadając naprzeciw mnie.
Jakoś dziwnie mnie obserwował.– Rozumiem, że ta laska Przemka nie okazała się
łatwym celem?- dopytywał dalej, czym tylko bardziej mnie wkurzył.
Miałem mu
się teraz przyznać, że dała mi kosza?! Baa! Że w ogóle nie była mną zainteresowana
i się nabijała? No chyba nie. Już widziałem, jak Adam by się ze mnie cieszył…
-
Stwierdziłem, że nie warto.- odruchowo wzruszyłem ramionami, ponownie biorąc
łyk zimnej wody. To jednak koiło w pełni moje pragnienie!
- No nie
wierzę.- w jednej chwili Adam wybuchł śmiechem, klepiąc mnie po plecach.-
Dostałeś kosza?!
- Ja? W
życiu.
- Mhm.-
Adaśko dalej cieszył się jak nie wiadomo co. Miałem go w tej chwili dość.
Naprawdę dość…- Nie odpuściłbyś takiej dziewczyny. Nie Ty.
- Przecież
ona to żadne wyzwanie. Założę się, że niecały tydzień i już jadłaby mi z ręki.-
powiedziałem od tak, wcale tak nie myśląc. W głębi duszy wiedziałem, że ta cała
Hana byłaby ogromnym wyzwaniem, nie licząc jeszcze tej wczorajszej klapy…
Nie mogłem przecież pokazać, że dostałem kosza. Co to, to nie.
Nie mogłem przecież pokazać, że dostałem kosza. Co to, to nie.
- Dobra.-
odparł Krajewski, wyciągając w moją stronę rękę.
- Co
dobra?- zapytałem nie wiedząc o co chodzi.
- Możemy
się założyć.
- Że co?-
chyba nie wierzyłem do końca w słowa mojego kumpla.
- Sam
mówiłeś, że w tydzień sprawisz, że będzie jadła Ci z ręki. Przekonajmy się.
- Przecież
wiesz, że przegrasz.- powiedziałem uradowany od ucha do ucha, w głębi siebie
czując niepokój. Wyrwanie tej dziewczyny jest po prostu nierealne. Nie po wczorajszym
dniu…!
- No
zobaczymy..- Adam ponownie wyciągnął w moją stronę dłoń, spoglądając jeszcze
tym swoim zaciekłym spojrzeniem.- Chyba nie wymiękniesz co nie?
- Skąd.-
powiedziałem poirytowany, podając mu rękę.
No to
pięknie. Wkopałem się jak nigdy, znowu przez Adama. Teraz to chyba muszę zrobić
wszystko, by ta dziewczyna się do mnie przekonała. Czemu tylko czułem, że nie
będzie to takie łatwe? Chyba lekko spanikowałem!
Już długo
nie gadając z Adamem zerwałem się na równe nogi i pobiegłem do szpitala. Przez
to wszystko nie miałem nawet czasu by wstąpić do domu i się przebrać. Dobrze,
że Krajewski zwolnił mi łazienkę i użyczył jakąś nową koszulę, która była na
niego za duża. Po drodze musiałem jeszcze zadzwonić do babci, że od wczoraj jestem
w szpitalu ze względu na nagły przypadek, żeby się nie męczyła. Nie chciałem
jej kłamać, ale też nie chciałem by się martwiła. Za dużo już w życiu przeszła
i kolejne zmartwienia na pewno by jej nie pomogły.
Do szpitala
wleciałem jak burza. Chyba sobie wykrakałem ten nagły przypadek, bo tylko
zdążyłem się przebrać i już wezwali mnie na oiom.
Chodziło o
jakąś pacjentkę w zaawansowanej ciąży z wewnętrznym krwotokiem po jakimś upadku. Ponoć spadła z konia. Kto w takim stadium ciąży pozwala sobie na takie
atrakcje? Chyba tylko nieodpowiedzialni ludzie…
Na wstępie
pielęgniarka podała mi jej wszystkie parametry, które wcale dobrze nie wróżyły.
- Wezwijcie
Wójcika.- powiedziałem na wstępie, mierząc jej puls.
Utwierdziło
mnie to tylko w fakcie, że nie ma co dłużej zwlekać z operacją.
- Nie ma go
dzisiaj. Jest jedynie ta nowa Pani Doktor..- odparła siostra, spoglądając w
moją stronę niepewnie.
- W takim
razie wezwijcie ją na blok, a pacjentkę przygotujcie do operacji. Nie ma na co czekać.
– krzyknąłem już na odchodne, samemu niemalże biegnąc na blok. Przebrałem się
szybko i już nawet zacząłem się myć, kiedy nagle obok mnie stanęła blondynka.
Jej mina była bezcenna, jak i z resztą moja.
Gapiliśmy się
na siebie w lustrzanym odbiciu, lecz każde z nas milczało. Mimo, że przed
chwilą śpieszyłem się z tą całą operacją teraz myślałem, że czas stanął w
miejscu. To wszystko było za bardzo pokręcone! Za bardzo!
- Wszystko
gotowe Piotrze.- wyrwał mnie z tego stanu głos anestezjologa.
Wtedy już
bez słowa dokończyłem myć dłonie i wszedłem na blok. Nie musiałem długo czekać
by i Hana do nas dołączyła.
- Wiesz co
robić?- zapytałem się jeszcze zanim wziąłem do ręki skalpel.
- Inaczej
by mnie tutaj nie było.- odparła z sarkazmem, już całkowicie mnie ignorując…
Też myślicie, że kto się lubi
ten się czubi?
KOOOOMENTUUJJJCIEEE !!!
świetne :D jestem pod wielkim wrażeniem twoich opowiadań, więc nalegam aby były częściej :D tak sobie myślę że raczej Piotrowi nie uda się urobić Hany w tydzień, no ale zobaczymy :D
OdpowiedzUsuńczkam na next a :D
Gooorzej, jak to ona go urobi :D
Usuńmasz rację xD i chyba jednak tak będzie :P
UsuńAj :D Świetneee ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :D
Co za spokanie !
OdpowiedzUsuńCzekam szybko na nexta <3
super ! :D
OdpowiedzUsuńŚwietne czekam na nexta!!
OdpowiedzUsuńCudowne :)
OdpowiedzUsuńDaj szybko next !!
ohh tak! polubią się i to bardzo, tak licze, ale minie trochę czasu zanim to nastapi. super ekstra, że Hana w tym opowiaaniu jest taka prawdziwa, pelna sarkazmu, ignoracji, pewna siebie i piękna!
OdpowiedzUsuńdzisiaj next!! :D
Dasz nexta jeszcze dziś ? Pris xd <3 ^^
OdpowiedzUsuńKto się czubi ten się lubi! Fajnie się czyta..
OdpowiedzUsuńSuper, Genialne , Cudowne <3 Daj dzisiaj nexta :*
OdpowiedzUsuńdodaj nexst
OdpowiedzUsuńŁooo... Mega! Ale jaja to się zaczną jak się Hana dowie o zakładzie... Oj, biedny Piotruś, biedny...
OdpowiedzUsuńAlice
Noo będzie się działo xd ;)
Usuńnext next next :))
OdpowiedzUsuńczekam na nexta ;))
OdpowiedzUsuńPiękne opo! Nie mogę się doczekać cd. Będzie dziś?
OdpowiedzUsuńZapraszam do nas
Hapilovestories.blogspot.com
Będzie dzisiaj next :*
OdpowiedzUsuńkiedy next ?? <3
OdpowiedzUsuńNo nie trzymaj nas już dłużej w niepewności i coś dodaj ^-^
OdpowiedzUsuńdzisiaj ma byc next!
OdpowiedzUsuńsuper <3
OdpowiedzUsuńi co dalej? :D
Dodasz coś w tym miesiącu????
OdpowiedzUsuńNo co jest?? Zapomniałaś już o nas czy co? *.*
OdpowiedzUsuń