Trochę
nie miałam w tym tygodniu czasu, ale myślę, że warto czekać mimo wszystko na nexty! ;)
Ps. Obchodzicie walentynki?
Operacja
trwała przeszło trzy godziny i może przez tego cholernego kaca byłem strasznie
zmęczony! Jeszcze ta blondynka… Przez to, że była taka wyniosła po prostu nie
mogłem się skupić na swojej robocie, co nigdy mi się nie zdarza. Może po prostu
stresowałem się tym, że założyłem się z Adamem o coś, co jest wręcz nierealne?
Jak mam ją niby poderwać, skoro na kilometr widać, że ta cała Hana nie jest mną
nawet zainteresowana. Miałem sprzeczne myśli i to nawet bardzo.
Wyszliśmy z
bloku by się przebrać, lecz jedyne co nam wtedy towarzyszyło to cisza.
- Dobra
robota.- powiedziała wbrew moim oczekiwaniom pierwsza blondynka, rzucając
rzeczy do kubła na śmieci.
-
Zapomniałaś dodać „błaźnie”.- odparłem z sarkazmem, sam nie wiem czemu.
Takim zachowaniem
na pewno się do niej nie zbliżę i tego byłem jednego pewien. Czemu więc w takim
razie zachowywałem się dalej jak nadąsane dziecko?
- Nie
wiedziałam, że tutaj pracujesz.
-
Doprawdy?- byłem tak poirytowany tym jej wywyższaniem się, że nawet nie mogłem
na nią patrzeć. Śmiechu warte, skoro wczoraj wyobrażałem ją sobie nawet czasami
w mojej sypialni. Już sam siebie nie rozumiałem…
- A z tym
błaznem to się tak nie unoś, po prostu powiedziałam to, co myślałam.
- W takim
razie koniec tematu…- odparłem nie panując nad samym sobą, wychodząc z dobrym
hukiem z bloku.
Na korytarzu
spotkałem jeszcze Adama, lecz nawet się nie zatrzymałem by z nim porozmawiać.
Jeszcze brakowałoby tego, by zaczął mi truć odnośnie tej całej Hany! Miałem
dość tej irracjonalnej sytuacji po same dziurki w nosie. Dosłownie.
Udałem się
do lekarskiego, by choć tam w spokoju napić się filiżanki kawy. Bez przygód
także się nie mogło obejść, ponieważ ta cała machina musiała się zaciąć.
Zostawiłem w końcu to wszystko w tym olbrzymim nieładzie udając się do bufetu.
Może chociaż tam dostanę filiżankę cudownej kofeiny?
Po drodze do bufetu spotkałem Wiktorię. Albo mi się zdawało, albo faktycznie
mieli coś z Adamem do siebie, ponieważ rudowłosa zaczęła mnie wypytywać o
jakieś fakty z życia Krajewskiego. Trochę mnie to zdziwiło, czego nawet nie
ukrywałem.
Wchodziliśmy
właśnie do bufetu, gdzie na wstępie zobaczyłem Zapałę w towarzystwie blondynki.
Musiałem specjalnie udać, że ich nie widzę, bo na samo wspomnienie wczorajszego
wieczoru robiło mi się strasznie głupio.
- Dwa razy
espresso, bez cukru.- powiedziałem do Pani Marii, całkowicie starając się
ignorować tamtych dwojga.
- Co to się
stało, że Doktor Gawryło pozwoli mi się napić ze sobą kawy?- zażartowała Wiki,
czym i mi nieco poprawiła humor.
- Jestem
dzisiaj tak skacowany, że jest mi wszystko jedno.- nawet wzruszyłem ramionami,
udając, że nic mnie to nie robi.
Wtedy też
odbierałem dwie filiżanki kawy, czując na sobie czyjś wzrok. Obróciłem się
nawet przez ramię i wtedy faktycznie zobaczyłem, jak ta cała blondynka się mi
przygląda. Czy ona naprawdę chciała za wszelką cenę wyprowadzić mnie z
równowagi? Jeśli tak, to mogła być z siebie dumna, bo ledwo już wytrzymywałem.
W końcu
usiedliśmy z Wiki przy jedynym wolnym stoliku. Jak na złość zająłem takie
miejsce, że siedziałem niemalże na wprost Hany. Po prostu świetnie!
- To co
robisz dzisiaj wieczorem?- dopytywała Wiki, kiedy to ja nie spuszczałem wzroku
z blondynki.
- W
zasadzie to nie mam żadnych planów.
- No to już
masz!- rudowłosa zaczęła się uśmiechać od ucha do ucha, przez co choć raz
spojrzałem w jej stronę.
- Wieczorem
u rezydentów jest organizowana impreza, co prawda przez Przemka z okazji
przyjazdu jego siostry.- mówiła dalej Wiktoria, mimo iż wcale o to nie prosiłem.
- Jakiej siostry znowu?- zapytałem choć troszkę
zaintrygowany.
Po chwili ponownie złapałem kontakt wzrokowy z blondynką.
Kiedy ta uśmiechnęła się do mnie krzywo, miałem ochotę stąd wyjść. Naprawdę!
- To Ty nic nie wiesz?- Wiki już poczuła się
zaszczycona, móc przekazać mi jakiegoś newsa.- Ta nowa z ginekologii to siostra
Zapały.
- Hana?- zapytałem zdumiony, spoglądając już tylko
dwuznacznie na blondynkę.
- No tak. Czemu Cię to tak dziwi?- dopytywała zdziwiona
Consalida, podążając za moim wzrokiem.- Wy się już znacie?
- Miałem z nią rano operację.- odparłem w sumie nawet
nie wymyślając. Przecież nie będę się chwalił tym, że zeszłego wieczoru
dostałem od niej kosza!
- Jakoś ona dziwnie na Ciebie patrzy.- stwierdziła
rudowłosa, popijając przy tym łyk espresso.
- Dziwnie?
- No tak. Tak jakby chciała Cię zabić.
- To akurat już wiem nie od dzisiaj.- powiedziałem sam
do siebie pod nosem, lecz jak na złość nie umknęło to uwadze Wiki.
- O czymś nie wiem?- zapytała się Consalida takim
głosem, że wiedziałem, iż zaraz dostanę od niej jakąś reprymendę…
- To chyba ja powinienem o to zapytać. Jak tam Adam?
Udał się wczorajszy wieczór?
- Skąd o tym wiesz?- tym razem to Wiki wyglądała na
zmieszaną.
- Zauważyłem jak w skowronkach wychodziliście ze
szpitala.
- Przyjaźnimy się…- odparła już strasznie zdenerwowana
Wiki, do końca wypijając kawę.
- Zapewne tak samo, jak myśmy się kiedyś przyjaźnili,
nieprawdaż?- może i byłem chamski, ale inaczej dzisiaj nie mogłem. To wszystko
wyprowadzało mnie po prostu z równowagi.
- O co Ci chodzi Piotr?
- Mi? O nic.- aż prychnąłem pod nosem, widząc jak w
rudowłosej rośnie złość.
- Sam chciałeś, by nasze relacje prywatne nie łączyły
się z zawodowymi, więc teraz nie wypominaj mi tego.
- Nie wypominam.
- To o co Ci chodzi?
- Możesz wziąć swojego przyjaciela z bufetu?- zapytałem
od tak, wskazując na Przemka. Kiedy Wiki zrozumiała o co mi chodzi, tylko
bardziej się poirytowała.
- Dlaczego mam Ci pomagać w wyrywaniu kolejnych
panienek, skoro nawet tego nie doceniasz.- Consalida chciała już wstać z
miejsca, lecz wtedy delikatnie złapałem ją za rękę.
- Proszę…- dodałem jeszcze, spoglądając koleżance
prosto w oczy.
Wiki tylko głośno westchnęła, po czym podeszła do
stolika Przemka i Hany. Długo nie trwało, by tamci wyszli z bufetu. Wtedy też
wykorzystując chwilę, od razu podszedłem do Hany.
Tym razem nie pytałem się czy mogę się dosiąść czy też
nie, jak we wczorajszej restauracji. Po prostu rozsiadłem się na miejscu
Przemka, a uśmiech co prawda sztuczny, nie schodził mi z twarzy.
- Dasz się namówić na spotkanie dzisiaj wieczorem z
pewnym błaznem?- zapytałem po krótkiej chwili, spoglądając blondynce prosto w
oczy.
Mimo, że udawała taką niedostępną i się wywyższała to
naprawdę mi się podobała. Śmiało mogę stwierdzić, że już od dawien dawna nikt
tak bardzo mnie nie zaintrygował, jak ów blondynka. Jeszcze to, że jest Przemka
siostrą, a nie dziewczyną dodawało w tym wszystkim tylko więcej pikanterii!
Co by powiedział szanowany pan Zapała, gdyby dowiedział
się, że jego siostra zakochała się w jego największym wrogu? Już się nie mogłem
doczekać jego miny. Chyba właśnie dlatego wszystko postawiłem na jedną kartę.
Stwierdziłem, że się postaram i ją zdobędę, dzięki czemu wygram zakład z
Adamem!
- Nie odpuścisz?- odpowiedziała pytaniem na pytaniem blondynka, uśmiechając się
przy tym nieznacznie.
- Czego?- naprawdę nie wiedziałem, co ma na myśli.
- Tego błazna.- Hana aż przewróciła oczami, czym mnie
tylko bardziej zaintrygowała. Czy ona miała świadomość jak na mnie działa?
Chyba nie!
- Sama mnie tak nazwałaś i co gorsza, nawet mi się to
podoba…- chyba zacząłem z nią flirtować jak i ona ze mną? Coś mi tutaj nie
pasowało.
- W takim razie wybacz błaźnie, ale mam już plany na dzisiejszy
wieczór.- Hana powoli zaczęła wstawać od stolika, dalej mnie obserwując.- I
wyprzedzając Twoje kolejne pytanie, to inne wieczory mam także zajęte.
- Nie bądź taka pewna siebie.- dodałem pod nosem tak,
by tego nie usłyszała.
Sam po chwili wstałem, udając się w ślad za nią. Szła korytarzem
bardzo szybko. Albo mi się wydawało, albo była po prostu wściekła. Możliwe, że
na mnie?
Jednak musiałem się jej choć trochę podobać, bo inaczej
nie brałaby tego wszystkiego tak bardzo do siebie.
- Możemy porozmawiać?- krzyczałem za nią, lecz ona
najnormalniej w świecie mnie ignorowała.
Weszliśmy nawet do lekarskiego, gdzie byliśmy tylko my.
- Hana?- pytałem dalej, nie dając jej za wygraną.
- Dasz mi się skupić na pracy?- tylko tyle powiedziała,
faktycznie przekładając jakieś papiery.
- Chcę Ci po prostu udowodnić, że nie jestem takim
błaznem na jakiego wyglądam.
- Nie musisz, bo naprawdę jest mi to obojętne.- mówiła
dalej zawzięta, podchodząc do ekspresu z kawą.
Kiedy zaczęła się szarpać z tym ustrojstwem nie mogłem wytrzymać
i po prostu wybuchłem głośnym śmiechem. Kiedy mnie tylko zmierzyła od góry do
dołu, - wiedziałem, że tylko bardziej sobie u niej grabię!
- Od rana to już nie działa…- powiedziałem dalej
roześmiany, wskazując na tą całą machinę.
- I nie mogłeś mi tego powiedzieć, żebym z tym nie
walczyła?
- Śmiesznie wyglądałaś.- odparłem, opierając się o
szafkę nieopodal blondynki.
Staliśmy w zasadzie blisko siebie, przez co aż czułem
jak emituje od nas obojga jakaś energia! Chyba ze wzajemnością dość mocno
irytowaliśmy siebie nawzajem, bo inaczej się tego nazwać nie dało.
- Piotr?- głos Kamili od razu sprowadził mnie na
ziemię.
Spoglądałem zaskoczony to na nią, to na Hanę. Co ona tu
robiła i jak mnie znalazła? Mogłem tylko zgadywać, że w oczach blondynki stracę
jeszcze więcej!
KOOOOOMENTUJCIE!
Powoli
zacznie się dziać ♥
Myślicie,
że Hana ulegnie Piotrowi?